- Wpisów:1906
- Średnio co: 2 dni
- Ostatni wpis:3 lata temu, 23:29
- Licznik odwiedzin:169 484 / 4780 dni
Jesteś niezalogowany. Niektóre wpisy dostępne są tylko dla znajomych.
tymi słowami zachwycał się papież Pius XI pewnym zakątkiem Michałowa. Zapraszam na Pragie!
Nazwisko Radziwiłł budzi różne emocje, ale tym razem powinno tylko pozytywne. Obecna Szmulowizna, jedna z najbardziej szemranych dzisiaj części stolicy, niegdyś nosiła imię właściciela dóbr, Michała Radziwiłła. Człowieka wykształconego, uzdolnionego artystycznie - piórem i pędzlem - a przede wszystkim oddanego sprawom charytatywnym i sztuce. (Znacie Arkadię? To jego dzieło.)
Na początku XX wieku postanowił zbudować wielką świątynię dla rozbudowującej się dzielnicy (wówczas miasteczka). Architekt wzorował się na miejscu pochówku Św. Pawła - Bazylice Świętego Pawła za Murami https://pl.wikipedia.org/wiki/Bazylika_%C5%9Bw._Paw%C5%82a_za_Murami
ale nie do końca wyszło stylowo.
Z zewnątrz świątynia robi wrażenie, szczególnie monumentalne schody i kolumnada.
Spodziewałam się klasycznego wnętrza, no może z jakimiś wypaśnymi ołtarzami. A tymczasem...
Miszmasz totalny. Ołtarz jak w cerkwi, dekoracje jak grafiki z lat 60tych i do tego te kolumny.
Ale wszystko ma swoje uzasadnienie. Po prostu budowę kościoła przerwała I wojna światowa, a po niej przyszedł nowy styl i w nim było wykańczane wnętrze. Kolumny są oryginalnie z włoskiego granitu i pierwotnie wykonane dla wzorcowej świątyni Świętego Pawła, dla której okazały się za krótkie.
Ale w nawach bocznych styl bardziej typowy dla kościoła. Lubię wpatrywać się w takie malowidła i szukać detali.
Generalnie wrażenie jest. Nic dziwnego, że Jan Paweł II wybrał to miejsce do inauguracji jednego z Synodów.
Ale to nie koniec niespodzianek. Nawiązując do tradycji średniowiecznych, gdy budynki wznoszono pokoleniami, ten kościół także powstawał niemal stulecie. W 1999 ukończono wieżę, widoczną z pociągu i z początku ul. Kawęczyńskiej. I jej zdjęciem kończę wpis.
Nazwisko Radziwiłł budzi różne emocje, ale tym razem powinno tylko pozytywne. Obecna Szmulowizna, jedna z najbardziej szemranych dzisiaj części stolicy, niegdyś nosiła imię właściciela dóbr, Michała Radziwiłła. Człowieka wykształconego, uzdolnionego artystycznie - piórem i pędzlem - a przede wszystkim oddanego sprawom charytatywnym i sztuce. (Znacie Arkadię? To jego dzieło.)
Na początku XX wieku postanowił zbudować wielką świątynię dla rozbudowującej się dzielnicy (wówczas miasteczka). Architekt wzorował się na miejscu pochówku Św. Pawła - Bazylice Świętego Pawła za Murami https://pl.wikipedia.org/wiki/Bazylika_%C5%9Bw._Paw%C5%82a_za_Murami
ale nie do końca wyszło stylowo.
Z zewnątrz świątynia robi wrażenie, szczególnie monumentalne schody i kolumnada.
Spodziewałam się klasycznego wnętrza, no może z jakimiś wypaśnymi ołtarzami. A tymczasem...
Miszmasz totalny. Ołtarz jak w cerkwi, dekoracje jak grafiki z lat 60tych i do tego te kolumny.
Ale wszystko ma swoje uzasadnienie. Po prostu budowę kościoła przerwała I wojna światowa, a po niej przyszedł nowy styl i w nim było wykańczane wnętrze. Kolumny są oryginalnie z włoskiego granitu i pierwotnie wykonane dla wzorcowej świątyni Świętego Pawła, dla której okazały się za krótkie.
Ale w nawach bocznych styl bardziej typowy dla kościoła. Lubię wpatrywać się w takie malowidła i szukać detali.
Generalnie wrażenie jest. Nic dziwnego, że Jan Paweł II wybrał to miejsce do inauguracji jednego z Synodów.
Ale to nie koniec niespodzianek. Nawiązując do tradycji średniowiecznych, gdy budynki wznoszono pokoleniami, ten kościół także powstawał niemal stulecie. W 1999 ukończono wieżę, widoczną z pociągu i z początku ul. Kawęczyńskiej. I jej zdjęciem kończę wpis.
-
Obiektyw-NIEJ:
-
kala-k10:
Taka piękną nazwę nosi jedna z najmniej chyba uczęszczanych okolic Gdańska.
Tu nie można 'tak sobie zajść'. Tu nie jest po drodze dokądkolwiek.
(źródło: Google Maps)
Trzy równoległe uliczki: Letnicka, Starowiejska i Gwiazda Morza tworzą uroczą enklawę, w której trudno uwierzyć, że jest się nadal w dużym mieście wojewódzkim, rzut beretem od stadionu i portu.
Po obu stronach w regularnej zabudowie drewniane domki z oszklonym gankiem
Niektóre sprawiają wrażenie opuszczonych
Urzeka dbałość o estetyczne detale
Zastanawiałam się, co to za dziwna latarnia
A to słonecznik!
Ktoś ma ciekawe hobby - zbieranie tabliczek z nazwami ulic. Z początku doznałam lekkiego szoku orientacyjnego
Próbowałam się czegoś dowiedzieć o tym zakątku, ale tylko tyle wygrzebałam w Encyklopedii Gdańskiej, że:
Kilka lat przed wojną robotnicy pobliskich zakładów w Letnicy założyli tu działki. Ewidentnie więc te domki miały charakter mieszkalno-rekreacyjny.
Ciekawe, jak tu się mieszka. Nie ma tu nawet sklepu.
Tu nie można 'tak sobie zajść'. Tu nie jest po drodze dokądkolwiek.
(źródło: Google Maps)
Trzy równoległe uliczki: Letnicka, Starowiejska i Gwiazda Morza tworzą uroczą enklawę, w której trudno uwierzyć, że jest się nadal w dużym mieście wojewódzkim, rzut beretem od stadionu i portu.
Po obu stronach w regularnej zabudowie drewniane domki z oszklonym gankiem
Niektóre sprawiają wrażenie opuszczonych
Urzeka dbałość o estetyczne detale
Zastanawiałam się, co to za dziwna latarnia
A to słonecznik!
Ktoś ma ciekawe hobby - zbieranie tabliczek z nazwami ulic. Z początku doznałam lekkiego szoku orientacyjnego

Próbowałam się czegoś dowiedzieć o tym zakątku, ale tylko tyle wygrzebałam w Encyklopedii Gdańskiej, że:
Kilka lat przed wojną robotnicy pobliskich zakładów w Letnicy założyli tu działki. Ewidentnie więc te domki miały charakter mieszkalno-rekreacyjny.
Ciekawe, jak tu się mieszka. Nie ma tu nawet sklepu.
-
muu.: ganeczki przecudowne, w takim domu bym mogła mieszkać ♥
-
Obiektyw-NIEJ: @jamnick: Noo, jest taki trochę creepy
-
jamnick: Słonecznik wygląda nieco jak lampa, ale ogólnie jest niepokojący. Mam wrażenie, że to gniazdo szerszeni.
Dzielę się na gorąco wspaniałym odkryciem. Upolowałam dwie klatki schodowe i to jakie!
Pierwsza zainteresowała mnie rzeźbionym sufitem. Nos mi mówił, że tam coś znajdę.
Ale aż takiego efektu się nie spodziewałam! :O
Tak, te postaćki SĄ trójwymiarowe. (warto powiększyć)
A tak wygląda sufit
Inne detale też prezentują się ciekawie.
Lwia poręcz
Witraże na półpiętrach
Drzwi mieszkaniowe jak szafa gdańska (w pałacach do tego wykorzystywano właśnie stare fronty szaf, może tutaj też?)
Pod nogi też warto spojrzeć
A całość prezentuje się tak. Jak w barokowym kościele
--------
Druga kamienica mignęła mi na kolorowo
Ale TEGO się nie spodziewałam...
Widok z okolic Orłowa/Redłowa?
Zapachniało Włochami. Szkoda, że ktoś bezmyślnie powiesił skrzynki.
A to widok Gdańska ze wzgórz morenowych
Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Jaśkowa Dolina 8 oraz ul. Matejki.
Jak się można domyślić, mijałam te miejsca ze sto razy i nigdy nie przyszło mi do głowy, że coś takiego może kryć się w środku. Przewodniki i internet milczą o ich autorach. Fajne znalezisko
Pierwsza zainteresowała mnie rzeźbionym sufitem. Nos mi mówił, że tam coś znajdę.
Ale aż takiego efektu się nie spodziewałam! :O
Tak, te postaćki SĄ trójwymiarowe. (warto powiększyć)
A tak wygląda sufit
Inne detale też prezentują się ciekawie.
Lwia poręcz
Witraże na półpiętrach
Drzwi mieszkaniowe jak szafa gdańska (w pałacach do tego wykorzystywano właśnie stare fronty szaf, może tutaj też?)
Pod nogi też warto spojrzeć
A całość prezentuje się tak. Jak w barokowym kościele

--------
Druga kamienica mignęła mi na kolorowo
Ale TEGO się nie spodziewałam...
Widok z okolic Orłowa/Redłowa?
Zapachniało Włochami. Szkoda, że ktoś bezmyślnie powiesił skrzynki.
A to widok Gdańska ze wzgórz morenowych
Gdańsk-Wrzeszcz, ul. Jaśkowa Dolina 8 oraz ul. Matejki.
Jak się można domyślić, mijałam te miejsca ze sto razy i nigdy nie przyszło mi do głowy, że coś takiego może kryć się w środku. Przewodniki i internet milczą o ich autorach. Fajne znalezisko

Gryfów takich jak ten
spotkamy w Szczecinie kilka.
Wyruszamy tam, gdzie zostawił nas ostatni wpis, czyli sprzed Bramy Królewskiej. Szczecin słynie z rozległych placów i gwiaździstej zabudowy, która upodabnia go do Paryża. Faktycznie, jest coś niesamowitego w wielkich rondach. Żeby dostać się na przeciwległą stronę ulicy, trzeba nieraz przekroczyć 4 szerokie arterie! Na szczęście, światła są tak ustawione, że mając zieloną falę, można je błyskawicznie przejść.
To miejsce jest też ciekawe z innych względów. Nie codziennie trafia się rondo, na którym można bezkarnie stać, objeżdżanym dookoła przez auta.
Do tego możemy sobie usiąść na ławeczce, w instalacji pozostałej po jakichś targach kwiatowych - fajny pomysł, choć nie bardzo chciało mi się siedzieć w oparach spalin
A jak już tu jesteśmy, to można się rozejrzeć. Z jednej strony ulicy ciekawy szereg domków. Uwagę przykuła Matka Boska Narożna
To Domki Profesorskie. Jak sama nazwa wskazuje, zamieszkiwali je profesorowie pobliskiej, nieistniejącej już, kościelnej uczelni.
A trochę bliżej dwa piękne budynki, obecnie muzealne.
Narodowe zdobi fantastyczny front. Nie spodziewałam się znaleźć czegoś takiego w tym mieście.
Mówiłam, że będą gryfy - tu w herbie Pomorza. Niekompletnie ubrani faceci z przyłbicami też fajni.
W drugim budynku jest sztuka bardzo współczesna. Tak bardzo, że jej nie rozumiem
W powojennych rekonstrukcjach pozwolono sobie na żarcik. Zamiast antycznych głów, spozierają na nas związani z kulturą szczecinianie. (Podobne smaczki można także znaleźć gdzieniegdzie w Gdańsku.)
Dalej jest jeszcze ciekawiej, w przeciwieństwie do starówki. Właśnie, czemu to miasto nie ma 'normalnej' starówki? W czasie wojny zniszczono aż 90% budynków! Jednak po wojnie, zamiast ją odbudować, zdecydowano o postawieniu bloków mieszkalnych. Pewnie chodziło o czas - ludzie potrzebowali na gwałt mieszkań, nikt nie miał czasu czekać na cyzelowanie kamieniczek. Poza tym, bardzo długo nie było pewne, czy Szczecin pozostanie w Polsce. Ostatecznie granicę z Niemcami potwierdzono dopiero w latach 90-tych!! A skoro nie wiadomo, to po co robić "Szwabom" prezent i pakować kasę w budynki. Coś z tej niestałości musiało przejść do ogólnego wrażenia miasta. Do dziś mało kto traktuje je poważnie jako ośrodek czegokolwiek, na północy jest Trójmiasto i właściwie nic więcej. Większość moich znajomych kierowała się na studia do innych miast, mimo że Szczecin był najbliżej, nie poznałam nikogo, kto czułby się w nim dobrze, za to znam wielu stąd uciekinierów. W sumie trudno uchwycić czemu, bo ciekawa historia, atrakcyjna lokalizacja. Ale fakt, to miasto jest jakieś... dziwne.
Przykład - te dwa ujęcia.
1. Plac z reprezentacyjnymi budynkami i piękną fontanną Orła Białego. Tuż obok trawnika z bawiącymi się dziećmi koczowisko, do którego nie zbliżałam się bliżej niż na kilka metrów, bo odór straszliwy. A w tle fontanny TO COŚ
2. A w drodze na Zamek takie smętne baraki.
No ale moim założeniem było właśnie znaleźć to, co ładne. Więc dwa ładne budynki na w/w placu Orła Białego.
Pierwszy jest obecną Szkoła Muzyczną, wg przewodnika "najdoskonalszy w mieście przykład architektury przełomu baroku i klasycyzmu". Do tego solidnie odnowiony.
Ta harmonia!
To świetna lekcja historii: winiarstwa - bo tym parał się oryginalny właściciel pałacyku (ach ta ciężka beczka)
... oraz muzyki - patrzą na nas jej tuzy. Rozpoznajecie np. tych panów?
Drugi pałac mieści - a jakże! - Akademię Sztuki. Trudno wyobrazić sobie lepszą siedzibę.
Zwany Pałacem pod Globusem - widać czemu. I kolejny gryf! A Eskulapa widzicie?
Na tym dziwnym placu znalazłam też taką, niewymienioną w przewodniku, ciekawostkę.
Co to??
Starsza pani z wnuczką chętnie mi wyjaśniły zasady działania
Obok była kawiarnia z pyszną kawą, więc skorzystałam i pocwałowałam dalej, na słynne Wały i do Zamku. Ale to w następnym odcinku
A na deser dwa smaczki
Wiele takich napisów na szczytach budynków zauważyłam.
Może nie dziwny, tylko... ?
spotkamy w Szczecinie kilka.
Wyruszamy tam, gdzie zostawił nas ostatni wpis, czyli sprzed Bramy Królewskiej. Szczecin słynie z rozległych placów i gwiaździstej zabudowy, która upodabnia go do Paryża. Faktycznie, jest coś niesamowitego w wielkich rondach. Żeby dostać się na przeciwległą stronę ulicy, trzeba nieraz przekroczyć 4 szerokie arterie! Na szczęście, światła są tak ustawione, że mając zieloną falę, można je błyskawicznie przejść.
To miejsce jest też ciekawe z innych względów. Nie codziennie trafia się rondo, na którym można bezkarnie stać, objeżdżanym dookoła przez auta.
Do tego możemy sobie usiąść na ławeczce, w instalacji pozostałej po jakichś targach kwiatowych - fajny pomysł, choć nie bardzo chciało mi się siedzieć w oparach spalin

A jak już tu jesteśmy, to można się rozejrzeć. Z jednej strony ulicy ciekawy szereg domków. Uwagę przykuła Matka Boska Narożna

To Domki Profesorskie. Jak sama nazwa wskazuje, zamieszkiwali je profesorowie pobliskiej, nieistniejącej już, kościelnej uczelni.
A trochę bliżej dwa piękne budynki, obecnie muzealne.
Narodowe zdobi fantastyczny front. Nie spodziewałam się znaleźć czegoś takiego w tym mieście.
Mówiłam, że będą gryfy - tu w herbie Pomorza. Niekompletnie ubrani faceci z przyłbicami też fajni.

W drugim budynku jest sztuka bardzo współczesna. Tak bardzo, że jej nie rozumiem

W powojennych rekonstrukcjach pozwolono sobie na żarcik. Zamiast antycznych głów, spozierają na nas związani z kulturą szczecinianie. (Podobne smaczki można także znaleźć gdzieniegdzie w Gdańsku.)

Dalej jest jeszcze ciekawiej, w przeciwieństwie do starówki. Właśnie, czemu to miasto nie ma 'normalnej' starówki? W czasie wojny zniszczono aż 90% budynków! Jednak po wojnie, zamiast ją odbudować, zdecydowano o postawieniu bloków mieszkalnych. Pewnie chodziło o czas - ludzie potrzebowali na gwałt mieszkań, nikt nie miał czasu czekać na cyzelowanie kamieniczek. Poza tym, bardzo długo nie było pewne, czy Szczecin pozostanie w Polsce. Ostatecznie granicę z Niemcami potwierdzono dopiero w latach 90-tych!! A skoro nie wiadomo, to po co robić "Szwabom" prezent i pakować kasę w budynki. Coś z tej niestałości musiało przejść do ogólnego wrażenia miasta. Do dziś mało kto traktuje je poważnie jako ośrodek czegokolwiek, na północy jest Trójmiasto i właściwie nic więcej. Większość moich znajomych kierowała się na studia do innych miast, mimo że Szczecin był najbliżej, nie poznałam nikogo, kto czułby się w nim dobrze, za to znam wielu stąd uciekinierów. W sumie trudno uchwycić czemu, bo ciekawa historia, atrakcyjna lokalizacja. Ale fakt, to miasto jest jakieś... dziwne.
Przykład - te dwa ujęcia.
1. Plac z reprezentacyjnymi budynkami i piękną fontanną Orła Białego. Tuż obok trawnika z bawiącymi się dziećmi koczowisko, do którego nie zbliżałam się bliżej niż na kilka metrów, bo odór straszliwy. A w tle fontanny TO COŚ
2. A w drodze na Zamek takie smętne baraki.
No ale moim założeniem było właśnie znaleźć to, co ładne. Więc dwa ładne budynki na w/w placu Orła Białego.
Pierwszy jest obecną Szkoła Muzyczną, wg przewodnika "najdoskonalszy w mieście przykład architektury przełomu baroku i klasycyzmu". Do tego solidnie odnowiony.
Ta harmonia!
To świetna lekcja historii: winiarstwa - bo tym parał się oryginalny właściciel pałacyku (ach ta ciężka beczka)
... oraz muzyki - patrzą na nas jej tuzy. Rozpoznajecie np. tych panów?
Drugi pałac mieści - a jakże! - Akademię Sztuki. Trudno wyobrazić sobie lepszą siedzibę.

Zwany Pałacem pod Globusem - widać czemu. I kolejny gryf! A Eskulapa widzicie?
Na tym dziwnym placu znalazłam też taką, niewymienioną w przewodniku, ciekawostkę.
Co to??
Starsza pani z wnuczką chętnie mi wyjaśniły zasady działania

Obok była kawiarnia z pyszną kawą, więc skorzystałam i pocwałowałam dalej, na słynne Wały i do Zamku. Ale to w następnym odcinku

Wiele takich napisów na szczytach budynków zauważyłam.
Może nie dziwny, tylko... ?
-
Obiektyw-NIEJ: @doll_divine: Tak, zegar kulkowy. Na górze minuty, na dole godziny.
-
doll_divine: Te kuleczki to zegar?
Wracamy do Szczecina, który postanowiłam zwiedzić z mapą w ręku i wyłuskać ciekawe miejsca oferowane w przewodniku.
W tym wpisie zaczniemy i skończymy bramami. Bowiem miasto portowe, a więc otwarte, ale z drugiej strony, zabarykadowane przed wrogami.
Pierwsza brama - Portowa. nie spodziewałam się po Szczecinie tak pięknego zabytku.
Detale zachwycają. A żeby każdy cep wiedział, o co chodzi, zmyślnie wykuto najważniejsze. Czyli:
1. Forma - łuk triumfalny - upamiętnia zwycięstwo,
2.Tarcza herbowa króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I, otoczona trąbami zwycięstwa - nad wjazdem.
3. Sylweta miasta i boga Odry Viadrusa - powyżej napisu.
4. Tarcza herbowa Prus i trofea - na samej górze.
Czyli: Herr Fryderyk coś wygrał w związku z miastem. Bingo!
Był on uprzejmy odbić te ziemie od Szwedów "mocą prawnych układów i za odpowiednią cenę" (jak to pewne rzeczy się nie zmieniają
). I brama stanęła dla upamiętnienia tego doniosłego wydarzenia.
Można tez oczywiście przeczytać to wszystko w napisie po łacinie, ale: kiedyś mało kto potrafił czytać, a teraz historia zatoczyła koło i mało kto z kolei zna łacinę. Do tego mało kto potrafi rozszyfrować bogów, symbole i tarcze herbowe, ale już się tak nie dołujmy na Nowy Rok
A Szczecin wyglądał trzysta lat temu tak:
Niedaleko bramy stoi jeden z najbardziej ponurych i "nieświątynnych" kościołów, jakie widziałam. Jak się można domyślić po formie, jest modernistyczny i pruski. Do tego całkowicie żelbetowy. Do tego był protestancki i garnizonowy. Nic nie ociepla wizerunku. Może poza nazwą: Najświętszego Serca Jezusa.
Kolejny budynek też od razu budzi skojarzenie z Niemcami. Monumentalny, architektonicznie czerpiący z klasycyzmu i baroku, z wszelkimi zabiegami (ryzality, kolumnada), mającymi nadać mu godności i potęgi. Jest to Pałac Ziemstwa Pomorskiego. Data założenia Banku Hipotecznego Ziemstwa widoczna jest na górze, tuż pod dumnym gryfem pomorskim. Szkoda, że teraz stoi przy ruchliwej ulicy, wciśnięty między mało atrakcyjne bloki. Pewnie lepiej by się prezentował na placu.
Takie wejście do niego. Człowiek (pe-ni-tent) od razu czuje się malutki.
A tuż dalej, nie notowana w kartach przewodnika, ale wyraźna zrzyna z warszawskiego Smyka!
I tak znaleźliśmy się przy placu Żołnierza Polskiego. A ponieważ jesteśmy w Polsce, chociaż w Szczecinie, to historia chichocze.
Bo mamy tu urzekający prostota i przesłaniem pomnik upamiętniający Naszych.
A tuż obok taką ulicę
I tak oto szeroką aleją - jedna z rzeczy, które ujęły mnie w tym mieście, to możliwość spacerowania między pasmami ulicy
... dochodzimy do drugiej bramy. I oto kolejny chichot historii.
Brama Królewska - z inicjałami króla pruskiego, z pruskim orłem, z wszelkimi insygniami chwały i zwycięstwa. Stoi przy placu HOŁDU PRUSKIEGO. Przypadek? Nie sądzę
P.S. Fajnie wrócić, powiem Wam. Znowu czuję ten dreszczyk podekscytowania przy obrabianiu zdjęć i wyszukiwaniu ciekawostek.
Do miłego następnego!
W tym wpisie zaczniemy i skończymy bramami. Bowiem miasto portowe, a więc otwarte, ale z drugiej strony, zabarykadowane przed wrogami.
Pierwsza brama - Portowa. nie spodziewałam się po Szczecinie tak pięknego zabytku.
Detale zachwycają. A żeby każdy cep wiedział, o co chodzi, zmyślnie wykuto najważniejsze. Czyli:
1. Forma - łuk triumfalny - upamiętnia zwycięstwo,
2.Tarcza herbowa króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I, otoczona trąbami zwycięstwa - nad wjazdem.
3. Sylweta miasta i boga Odry Viadrusa - powyżej napisu.
4. Tarcza herbowa Prus i trofea - na samej górze.
Czyli: Herr Fryderyk coś wygrał w związku z miastem. Bingo!
Był on uprzejmy odbić te ziemie od Szwedów "mocą prawnych układów i za odpowiednią cenę" (jak to pewne rzeczy się nie zmieniają

Można tez oczywiście przeczytać to wszystko w napisie po łacinie, ale: kiedyś mało kto potrafił czytać, a teraz historia zatoczyła koło i mało kto z kolei zna łacinę. Do tego mało kto potrafi rozszyfrować bogów, symbole i tarcze herbowe, ale już się tak nie dołujmy na Nowy Rok

A Szczecin wyglądał trzysta lat temu tak:
Niedaleko bramy stoi jeden z najbardziej ponurych i "nieświątynnych" kościołów, jakie widziałam. Jak się można domyślić po formie, jest modernistyczny i pruski. Do tego całkowicie żelbetowy. Do tego był protestancki i garnizonowy. Nic nie ociepla wizerunku. Może poza nazwą: Najświętszego Serca Jezusa.
Kolejny budynek też od razu budzi skojarzenie z Niemcami. Monumentalny, architektonicznie czerpiący z klasycyzmu i baroku, z wszelkimi zabiegami (ryzality, kolumnada), mającymi nadać mu godności i potęgi. Jest to Pałac Ziemstwa Pomorskiego. Data założenia Banku Hipotecznego Ziemstwa widoczna jest na górze, tuż pod dumnym gryfem pomorskim. Szkoda, że teraz stoi przy ruchliwej ulicy, wciśnięty między mało atrakcyjne bloki. Pewnie lepiej by się prezentował na placu.
Takie wejście do niego. Człowiek (pe-ni-tent) od razu czuje się malutki.
A tuż dalej, nie notowana w kartach przewodnika, ale wyraźna zrzyna z warszawskiego Smyka!

I tak znaleźliśmy się przy placu Żołnierza Polskiego. A ponieważ jesteśmy w Polsce, chociaż w Szczecinie, to historia chichocze.
Bo mamy tu urzekający prostota i przesłaniem pomnik upamiętniający Naszych.
A tuż obok taką ulicę
I tak oto szeroką aleją - jedna z rzeczy, które ujęły mnie w tym mieście, to możliwość spacerowania między pasmami ulicy
... dochodzimy do drugiej bramy. I oto kolejny chichot historii.
Brama Królewska - z inicjałami króla pruskiego, z pruskim orłem, z wszelkimi insygniami chwały i zwycięstwa. Stoi przy placu HOŁDU PRUSKIEGO. Przypadek? Nie sądzę

P.S. Fajnie wrócić, powiem Wam. Znowu czuję ten dreszczyk podekscytowania przy obrabianiu zdjęć i wyszukiwaniu ciekawostek.


-
Obiektyw-NIEJ: @muu.: Haha
-
muu.: @muu.: łaa, Ziemstwa, nie Księstwa.
-
muu.: Bardzo lubię pruską architekturę, ale ten kościół wygląda jak jakiś straszny jej pastisz. Za to Pałac Księstwa Pomorskiego świetny :)
W ramach postanowień noworocznych, wracam do regularnych wpisów. Dogadałam się z nowym smartfonem, pokombinowałam z innymi platformami, instagram jest fajny do wrzucania pojedynczych zdjęć, ale tu jest najprzyjaźniejsze miejsce do dłuższych opowieści. A mam ich sporo i znowu chce mi się nimi dzielić. Bo robienie "do szuflady" czy raczej "do folderu" mi szkoda.
A więc 365 dni radości!!

-
Persephone: I to zdecydowanie dobra wiadomość. Szczęśliwego Nowego!
Kochani Pingerowicze!
Życzę Wam spokojnych Świąt w skupieniu na tym, co najważniejsze, wyłączając na chwilę telewizję i toksyczne informacje. Zdrowia Wam i Waszym bliskim, żeby nikt nie czuł się zapomniany. Pozytywnej energii. Wierzącym - siły i błogosławieństwa Jezusa; niewierzącym - odpoczynku i dobrego spędzenia tego czasu.
Od dawna niczego tu nie publikuję, bez konkretnego powodu. Można mnie znaleźć na Instagramie. Za jakiś czas pewnie wrócę. Ale czytam i komentuję w miarę regularnie
Ściskam! Obiektyw-niej aka Karmazinn
Życzę Wam spokojnych Świąt w skupieniu na tym, co najważniejsze, wyłączając na chwilę telewizję i toksyczne informacje. Zdrowia Wam i Waszym bliskim, żeby nikt nie czuł się zapomniany. Pozytywnej energii. Wierzącym - siły i błogosławieństwa Jezusa; niewierzącym - odpoczynku i dobrego spędzenia tego czasu.
Od dawna niczego tu nie publikuję, bez konkretnego powodu. Można mnie znaleźć na Instagramie. Za jakiś czas pewnie wrócę. Ale czytam i komentuję w miarę regularnie

Ściskam! Obiektyw-niej aka Karmazinn
To miasto budziło zawsze we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, miasto, w którym mieszkałam, miało 'kosę' ze stolicą swojego regionu (jak Toruń i Bydgoszcz). Padały argumenty, że 'paprykarze' nas okradli po reformie administracyjnej, co tu dużo gadać, konkurencja i niechęć
Z drugiej strony, Szczecin nigdy na szczytach rankingów kulturalnych czy ekonomicznych nie figurował, uchodząc za miasto mało ciekawe. Ba, nawet jego mieszkańcy uciekali z niego, jak mogli. A inni kochają i uważają za najpiękniejsze miejsce na ziemi - patrz Monika Szwaja i długoletni bloger Nortus.
Jak jest? Postanowiłam się przekonać
To ujęcie jest najlepszym streszczeniem miasta - szerokie arterie, zabudowa peerelowska i pojedynczy zabytek. Tenże zabytek to kościół z unikatową wieżą widokową - w środku jest winda!
Z drugiej strony ulicy mamy taką ciekawą, jakby pozlepianą z różnych stylów, świątynię
a oto wchodzimy na starówkę
Jak to dobrze, że nie jestem samochodem! Na wszelki wypadek decyduję się nie skakać
Ta kamienica wskazuje na ryneczek
A to jedno z najładniejszych ujęć miasta. No i w zasadzie to by było prawie na tyle, jeśli chodzi o ryneczek starówkowy, bo wiele więcej ładnych budynków tu nie ma.
Można przysiąść w podcieniach ratusza. Stąd było owo 'prawie', bo sam ratusz jest niezwykle ciekawy.
Nie dość, że nie ma tradycyjnej wiezy, to z jednej strony wygląda tak:
A z drugiej tak:
Te ceglano-zielone motywy są w ogóle dość charakterystyczne dla Szczecina, jak zauważyłam.
Na koniec starówki jedna z fajnych nazw ulic.
Koniec części pierwszej

Z drugiej strony, Szczecin nigdy na szczytach rankingów kulturalnych czy ekonomicznych nie figurował, uchodząc za miasto mało ciekawe. Ba, nawet jego mieszkańcy uciekali z niego, jak mogli. A inni kochają i uważają za najpiękniejsze miejsce na ziemi - patrz Monika Szwaja i długoletni bloger Nortus.
Jak jest? Postanowiłam się przekonać

To ujęcie jest najlepszym streszczeniem miasta - szerokie arterie, zabudowa peerelowska i pojedynczy zabytek. Tenże zabytek to kościół z unikatową wieżą widokową - w środku jest winda!
Z drugiej strony ulicy mamy taką ciekawą, jakby pozlepianą z różnych stylów, świątynię
a oto wchodzimy na starówkę
Jak to dobrze, że nie jestem samochodem! Na wszelki wypadek decyduję się nie skakać

Ta kamienica wskazuje na ryneczek
A to jedno z najładniejszych ujęć miasta. No i w zasadzie to by było prawie na tyle, jeśli chodzi o ryneczek starówkowy, bo wiele więcej ładnych budynków tu nie ma.
Można przysiąść w podcieniach ratusza. Stąd było owo 'prawie', bo sam ratusz jest niezwykle ciekawy.
Nie dość, że nie ma tradycyjnej wiezy, to z jednej strony wygląda tak:
A z drugiej tak:
Te ceglano-zielone motywy są w ogóle dość charakterystyczne dla Szczecina, jak zauważyłam.
Na koniec starówki jedna z fajnych nazw ulic.
Koniec części pierwszej

Odpowiednio odrapany dom plus sztuka ulicy. Nortus (ktoś go pamięta?) ma rację - Szczecin jest piękny
PS. Po kilku zabawach mój telefon chyba w końcu dogadał się z pingerem. Laptop padł mi niestety.
Zastanawiam się nad zmianą platformy, ale pierdyliony ustawień mnie trochę zniechęcają, jak i kopiowanie kilku lat wpisów. Łapka w górę, kto jeszcze jest i mnie czyta, i czy ten wpis widać, ze zdjęciem?
PS. Po kilku zabawach mój telefon chyba w końcu dogadał się z pingerem. Laptop padł mi niestety.
Zastanawiam się nad zmianą platformy, ale pierdyliony ustawień mnie trochę zniechęcają, jak i kopiowanie kilku lat wpisów. Łapka w górę, kto jeszcze jest i mnie czyta, i czy ten wpis widać, ze zdjęciem?
-
zgroza: łapka.
-
Persephone: Ja czytam, wszystko widać! Nortus i X., no ba :)
Jest sobie taka fajna, chyba mało znana miejscówka turystyczna w woj. warmińsko-mazurskim już, ale niedaleko od Trójmiasta.
Kiedyś oczywiście były tu Prusy i dwór krzyżacki stał. Nie znajdziemy już śladów po Krzyżakach, ale mamy inne atrakcje:
Pod koniec XIX wieku ziemie otrzymał cesarz Wilhelm II i tak mu się spodobało, że postanowił tu przyjeżdżać na wakacje. A żeby miał gdzie spać, kazał wybudować pałac, który stoi do dziś.
Zabudowania folwarku są równie, a może nawet bardziej, malownicze
Za komuny - niespodzianka!
- był tu PGR, a teraz piękna stadnina koni
Koń jaki jest, każdy widzi
Trochę tu tak niemiecko
Herr cesarz miał fantazję, żeby cała wieś była spójna architektonicznie (czy ktoś teraz tak myśli?...) i pasowała mu do dworku. Więc ordnung i cegiełkę spotkamy na uliczkach.
Das ist chyba eine Szkoła
To nie wszystkie atrakcje.
Rośnie tu dąb
NIe byle jaki, bo liczy ponad 700 lat. Jak sobie to próbuję wyobrazić, ile on widział i doświadczył...
Nawet 11 osób mieści się w tej dziurze
A jak ktoś ma ochotę na więcej drzew i architektury, to włazimy na górę!
Kiedyś stał tu gród pruski (na wzgórzu - logicznie). Od wielu lat modlą się tu franciszkanie. Budynek jak budynek
Ale w środku ciekawe rzeczy
Matka Boska Muszlowa
I krzyż świętego Huberta, pierwszy raz taki widziałam.
Jak komuś nadal mało atrakcji, można przejść się nad przystań morską.
A zmęczonym polecam zasiąść, nie, nie pod lipą, ale pod dębem. Ławeczka z równie wiekowym patronem
Kadyny
Kiedyś oczywiście były tu Prusy i dwór krzyżacki stał. Nie znajdziemy już śladów po Krzyżakach, ale mamy inne atrakcje:
Pod koniec XIX wieku ziemie otrzymał cesarz Wilhelm II i tak mu się spodobało, że postanowił tu przyjeżdżać na wakacje. A żeby miał gdzie spać, kazał wybudować pałac, który stoi do dziś.
Zabudowania folwarku są równie, a może nawet bardziej, malownicze
Za komuny - niespodzianka!

Koń jaki jest, każdy widzi

Trochę tu tak niemiecko
Herr cesarz miał fantazję, żeby cała wieś była spójna architektonicznie (czy ktoś teraz tak myśli?...) i pasowała mu do dworku. Więc ordnung i cegiełkę spotkamy na uliczkach.
Das ist chyba eine Szkoła
To nie wszystkie atrakcje.
Rośnie tu dąb
NIe byle jaki, bo liczy ponad 700 lat. Jak sobie to próbuję wyobrazić, ile on widział i doświadczył...
Nawet 11 osób mieści się w tej dziurze
A jak ktoś ma ochotę na więcej drzew i architektury, to włazimy na górę!
Kiedyś stał tu gród pruski (na wzgórzu - logicznie). Od wielu lat modlą się tu franciszkanie. Budynek jak budynek
Ale w środku ciekawe rzeczy
Matka Boska Muszlowa
I krzyż świętego Huberta, pierwszy raz taki widziałam.
Jak komuś nadal mało atrakcji, można przejść się nad przystań morską.
A zmęczonym polecam zasiąść, nie, nie pod lipą, ale pod dębem. Ławeczka z równie wiekowym patronem

Kadyny
-
jamnick: Krzyż z porożami... Wygląda ciekawie, oryginalnie, ale pomysł mi się nie podoba. Zabite zwierzęta i Krzyż...
-
Persephone: Es sieht wie eine Szkoła aus ;)
Niepozorny gotycki kościół w niepozornym mieście
Nie spodziewałam się, że w niewielkim przykościelnym ogrodzie znajdę wielkie wzruszenie.
Jak wiadomo, ziemie Pomorza Zachodniego to tzw. ziemie odzyskane po drugiej wojnie światowej. Obecni polscy mieszkańcy przybyli na miejsce dawnych, niemieckojęzycznych, którzy też z kolei wieki wcześniej wyrugowali Słowian. Nie widać tego z centralnej Polski i wielu tego nie rozumie, ale poczucie zagrożenia powrotem Niemców jest tu silne i autentyczne, niezwiązane z żadną opcja polityczną. Najpierw z powodu przeciągającej się niepewności co do stabilności granicy na Odrze, potem obawy o wykupywanie ziemi. Ten obśmiewany slogan jest faktem - dawni mieszkańcy dokonują swego rodzaju ekspansji ekonomicznej, po prostu kupując całe działki i ogradzając je, bo w końcu prywatne. Nie ma poczucia tożsamości z miejscem, bo ludzie nadal w większości żyją w poniemieckich gospodarstwach, tak jak je zostawili przedwojenni gospodarze. Jest za to wielkie poczucie krzywdy, bo najpierw po wojnie ludzie zostali tu przesiedleni ze swoich stron, z kolei po 89r. zlikwidowano PGRy i zostawiono ich samych sobie. Stąd powstanie Samoobrony i niezadowolenie. No i nie jest przyjemnie słuchać od przyjeżdżających tu na wczasy byłych "bauerów": "to było nasze".
Po co ten wstęp? Żeby poczuć wydźwięk tego miejsca i słów ponad podziałami:
Bardzo podoba mi się ten fragment: "których dziedzictwo przejęło nowe pokolenie Pomorzan".
A teraz wejdźmy:
Patrząc na ozdoby, zaryzykowałabym określenie "mini-Powązki":
Nikomu pewnie Pomorze Zachodnie nie kojarzy się z Żydami, a jednak! (Po 1933 czekały ich szykany i wywózki)
I na koniec ten piękny cytat:
Darłowo
Nie spodziewałam się, że w niewielkim przykościelnym ogrodzie znajdę wielkie wzruszenie.
Jak wiadomo, ziemie Pomorza Zachodniego to tzw. ziemie odzyskane po drugiej wojnie światowej. Obecni polscy mieszkańcy przybyli na miejsce dawnych, niemieckojęzycznych, którzy też z kolei wieki wcześniej wyrugowali Słowian. Nie widać tego z centralnej Polski i wielu tego nie rozumie, ale poczucie zagrożenia powrotem Niemców jest tu silne i autentyczne, niezwiązane z żadną opcja polityczną. Najpierw z powodu przeciągającej się niepewności co do stabilności granicy na Odrze, potem obawy o wykupywanie ziemi. Ten obśmiewany slogan jest faktem - dawni mieszkańcy dokonują swego rodzaju ekspansji ekonomicznej, po prostu kupując całe działki i ogradzając je, bo w końcu prywatne. Nie ma poczucia tożsamości z miejscem, bo ludzie nadal w większości żyją w poniemieckich gospodarstwach, tak jak je zostawili przedwojenni gospodarze. Jest za to wielkie poczucie krzywdy, bo najpierw po wojnie ludzie zostali tu przesiedleni ze swoich stron, z kolei po 89r. zlikwidowano PGRy i zostawiono ich samych sobie. Stąd powstanie Samoobrony i niezadowolenie. No i nie jest przyjemnie słuchać od przyjeżdżających tu na wczasy byłych "bauerów": "to było nasze".
Po co ten wstęp? Żeby poczuć wydźwięk tego miejsca i słów ponad podziałami:
Bardzo podoba mi się ten fragment: "których dziedzictwo przejęło nowe pokolenie Pomorzan".
A teraz wejdźmy:
Patrząc na ozdoby, zaryzykowałabym określenie "mini-Powązki":
Nikomu pewnie Pomorze Zachodnie nie kojarzy się z Żydami, a jednak! (Po 1933 czekały ich szykany i wywózki)
I na koniec ten piękny cytat:
Darłowo
-
Persephone: Piekny wpis.
-
ToTylkoJaa: Byłam w Darłowie wieki temu, jeśli dobrze pamiętam to do miasta wjeżdża się przez bramę. Jak wjechaliśmy tak zaczęło niemiłosiernie padać...i tyle widziałam w Darłowie ;)
Różnie można sobie radzić z pustymi ścianami.
Można zostawić.
Można zrobić mural [Łódź]
Można potraktować jako podkładkę na baner reklamowy.
Można też... domalować dalszą część zgodnie z kontekstem
Dachy nad dachami
Kino
Dawna siedziba przewodników górskich
Przypadkiem wpadłam na stronę o autorze na boredpanda.com. Oto dwa inne przykłady "przed" i "po", z tej strony:
Prawda, że ładnie? Można inaczej niż termomodernizacja albo obwieszanie płachtami?
Pan nazywa się Patrick Commecy, tu jego inne dzieła: http://www.boredpanda.com/street-art-realistic-fake-facades-patrick-commecy/
Chamonix, Francja
Można zostawić.
Można zrobić mural [Łódź]
Można potraktować jako podkładkę na baner reklamowy.
Można też... domalować dalszą część zgodnie z kontekstem
Dachy nad dachami
Kino
Dawna siedziba przewodników górskich
Przypadkiem wpadłam na stronę o autorze na boredpanda.com. Oto dwa inne przykłady "przed" i "po", z tej strony:
Prawda, że ładnie? Można inaczej niż termomodernizacja albo obwieszanie płachtami?
Pan nazywa się Patrick Commecy, tu jego inne dzieła: http://www.boredpanda.com/street-art-realistic-fake-facades-patrick-commecy/
Chamonix, Francja
Jeden z największych zachwytów tego roku, Dowód, że warto się uważnie rozglądać nawet na oklepanym szlaku, jakim jest np. łódzka Piotrkowska.
Gdy zamiast odłażącej farby w podwórzu widzisz to:
Szklane róże i chryzantemy
Detal
W następnym wpisie kolejny pomysł, jak ożywić nieciekawe miejsca.
Gdy zamiast odłażącej farby w podwórzu widzisz to:
Szklane róże i chryzantemy
Detal
W następnym wpisie kolejny pomysł, jak ożywić nieciekawe miejsca.
Jak wiadomo, uwielbiam chodzić tam, gdzie niczego ciekawego się nie można spodziewać.
Tak było w Białymstoku, gdzie z dala od Rynku, to przykuło mój wzrok
Ulica Warszawska 5 / 5A
Omnomnom, braaama, ceegłaaa!!!
Widać, że hipsterzy już się poznali na tym miejscu
Długo szukałam wiadomości, w końcu się dowiedziałam, że:
Kiedyś była tu Straż Ogniowa. Najstarszy fragment czyli wieża obserwacyjna, widoczna na pierwszych zdjęciach, została zbudowana 130 lat temu.
Potem dłuugo nic, jak to zwykle w naszym kraju bywa, bo nie wiadomo, do kogo należy działka, kto odpowiedzialny, kto ma płacić za remont. Ostatecznie w 2012 wprowadziła się tu organizacja pozarządowa. Można ją odwiedzić na FB "Podwórkowy Dom Kultury". Fajna inicjatywa.
Białystok, ul. Warszawska 5 - 5A
Tak było w Białymstoku, gdzie z dala od Rynku, to przykuło mój wzrok

Ulica Warszawska 5 / 5A
Omnomnom, braaama, ceegłaaa!!!
Widać, że hipsterzy już się poznali na tym miejscu
Długo szukałam wiadomości, w końcu się dowiedziałam, że:
Kiedyś była tu Straż Ogniowa. Najstarszy fragment czyli wieża obserwacyjna, widoczna na pierwszych zdjęciach, została zbudowana 130 lat temu.
Potem dłuugo nic, jak to zwykle w naszym kraju bywa, bo nie wiadomo, do kogo należy działka, kto odpowiedzialny, kto ma płacić za remont. Ostatecznie w 2012 wprowadziła się tu organizacja pozarządowa. Można ją odwiedzić na FB "Podwórkowy Dom Kultury". Fajna inicjatywa.
Białystok, ul. Warszawska 5 - 5A
Do piątkowej kawki z łyżeczką kultury.
https://prawierobiroznice.wordpress.com/2016/06/03/freestyle-dziesieciozgloskowcem/
https://prawierobiroznice.wordpress.com/2016/06/03/freestyle-dziesieciozgloskowcem/
Bardzo lubię włazić na różne wieże, wjeżdżać na najwyższe piętra wieżowców. Nie mówiąc o górach.
Tu Gdańsk z innego punktu widzenia:
Restauracja Panorama (po rewolucjach Gesslerowej - ale jedzenie niedobre, warto kupić nawet samą herbatę dla widoku):
Tereny Stoczni, ECS, plac Solidarności. Ciekawostka: w wieżowcach mieszkali Towarzysze Radzieccy, którzy przyglądali się pracy robotniczego zakładu. Gdy zaczęły się rozruchy w latach 70-80tych, czym prędzej namówiono ich do wyprowadzki. Niech się nie demoralizują
Dźwigi stoczniowe
Jeden z fascynujących mnie budynków - Dyrekcji PKP. Fantastycznie monumentalny, chciałabym go kiedyś zeksplorować od wewnątrz (podobno wymagane są przepustki, ale coś się wymyśli
)
Ten sam budynek od frontu - z Góry Gradowej
Starówka z dumną Bazyliką NMP
A tu ujęcie z innej restauracji, w Ośrodku Kultury Morskiej, koło Żurawia. Widoczny sam Żuraw, Wyspa Spichrzów, Szafarnia i Baszta Stągiewna
No i hit ostatnich dwóch lat - koło młyńskie:
Tu Gdańsk z innego punktu widzenia:
Restauracja Panorama (po rewolucjach Gesslerowej - ale jedzenie niedobre, warto kupić nawet samą herbatę dla widoku):
Tereny Stoczni, ECS, plac Solidarności. Ciekawostka: w wieżowcach mieszkali Towarzysze Radzieccy, którzy przyglądali się pracy robotniczego zakładu. Gdy zaczęły się rozruchy w latach 70-80tych, czym prędzej namówiono ich do wyprowadzki. Niech się nie demoralizują

Dźwigi stoczniowe
Jeden z fascynujących mnie budynków - Dyrekcji PKP. Fantastycznie monumentalny, chciałabym go kiedyś zeksplorować od wewnątrz (podobno wymagane są przepustki, ale coś się wymyśli

Ten sam budynek od frontu - z Góry Gradowej
Starówka z dumną Bazyliką NMP
A tu ujęcie z innej restauracji, w Ośrodku Kultury Morskiej, koło Żurawia. Widoczny sam Żuraw, Wyspa Spichrzów, Szafarnia i Baszta Stągiewna
No i hit ostatnich dwóch lat - koło młyńskie:
-
jamnick: Bardzo bym chciała żebyś zmajstrowała coś w moim umyśle. 4-5 piętro, no 6-ste - GÓRA. Paranoja.
Kiedyś wrzuciłam wpis z oldskulowym znakiem drogowym informującym o przejściu dla dziatwy szkolnej
http://kaarolcia26.pinger.pl/m/22611367
A dziś pokażę, dokąd to dzieci chodziły.
W Poznaniu Łazarz raczej, przynajmniej z tego, co się orientuję, nie uchodzi za popularną dzielnicę turystyczną. Wychodząc z dworca turysta kieruje się raczej na północny zachód, ku Rynkowym koziołkom lub wzdłuż ulicy Roosevelta śladami słynnej "Jeżycjady". A Łazarz piękną dzielnicą jest, niemalże nienaruszoną przez wojny, o czym świadczą nawet tabliczki:
Tak oto spacerkiem trafiliśmy na fantastyczny kompleks szkolny, w którym można by kręcić stare filmy (pogoda fatalna, wyciągnęłam ze zdjęć, ile się dało).
To, na co patrzymy, jest centrum kompleksu, czyli placykiem, wokół którego ustawiono oddzielnie budynki. Każdy przedstawia nieco inny styl.
Ten przypomina angielski dworek (szczególnie w tej aurze).
Tu bliźniacze budyneczki przypominające z kolei polski dworek
Ten budynek przypomina wypaśną śródmiejską kamienicę
Z kolumnami
A teraz ciekawostki - biały budyneczek skromnie ukryty za drzewami
obecnie służący za salę gimnastyczną - został zbudowany dla zupełni innych celów.
W 1929 roku Poznań gościł przez kilka miesięcy Powszechną Wystawę Krajową, prestiżowe wówczas wydarzenie. Centralnym miejscem stał się właśnie ów kompleks szkolny oraz specjalnie na tę okazję zbudowany pawilon Ceramiki Budowlanej. Co miłe, zaprojektowano go tak, żeby po wystawie nie trzeba go było rozbierać, ale aby mógł służyć szkole. Zaradność poznańska
Byłam przekonana, że budynki powstały oddzielnie, bo takie od Sasa do Lasa, a tymczasem okazuje się, że wyszły nie tylko w jednym czasie, ale i z deski kreślarskiej jednego architekta.* Był to Fritz Teubner, miejski architekt poznański, kompleks powstał ponad sto lat temu! (1908-13) i właściwie nietknięty zębem czasu, dotrwał do dziś.
Co ciekawe w projekcie, po pierwsze totalny miks inspiracji: "stylistycznie nawiązał do form renesansowo–barokowych (inspirowanych klasycyzującym barokiem północnoniemieckim i XVII-wiecznym barokiem holenderskim)." Wypas
Po drugie, pan Fritz stwierdził, że dzieci potrzebują powietrza, światła słonecznego i zieleni. Stąd taka przestrzeń i oddzielne mniejsze budynki zamiast jednego wielkiego gmaszydła. Taki układ nazywa się systemem pawilonowym i był często wykorzystywany przy projektowaniu... ośrodków zdrowotnych (bo pacjenci mieli podobne potrzeby). Pan Fritz zastosował go jako innowację, bo jeszcze wtedy nie był popularny.
Szkoła oczywiście przeszła wszelkie możliwe zawieruchy historyczne, a ich odbicie widać na przykład na tej autentycznej tabliczce:
Większość informacji wzięłam ze strony szkoły, na którą zachęcam. Piękne, jak podkreślają tradycje, bo mają być z czego dumni. Ciekawie ogląda się stare fotografie uczniów w niezmienionym do dziś ąturażu. I wzruszyłam się czytając te słowa:
"Gdzie szkoła dziadka bywa szkołą wnuka i prawnuka. [...]
Justyna Szcześniak-Burdziąg nauczycielka matematyki w SP 33 i ZSGL od 1989 r., wicedyrektor od 1999 r., absolwentka SP 33 z 1983 r., córka Barbary - absolwentki SP 33 z 1957r., matka Weroniki - absolwentki G 33 z 2011
"
Zespół Szkół nr 33, ul. Wyspiańskiego, Poznań
---------
* Rok później palce maczał także inny architekt, ale stworzył tylko jeden budynek, całość koncepcyjna leży w rękach Fryca.
http://33.poznan.pl/
http://kaarolcia26.pinger.pl/m/22611367
A dziś pokażę, dokąd to dzieci chodziły.
W Poznaniu Łazarz raczej, przynajmniej z tego, co się orientuję, nie uchodzi za popularną dzielnicę turystyczną. Wychodząc z dworca turysta kieruje się raczej na północny zachód, ku Rynkowym koziołkom lub wzdłuż ulicy Roosevelta śladami słynnej "Jeżycjady". A Łazarz piękną dzielnicą jest, niemalże nienaruszoną przez wojny, o czym świadczą nawet tabliczki:
Tak oto spacerkiem trafiliśmy na fantastyczny kompleks szkolny, w którym można by kręcić stare filmy (pogoda fatalna, wyciągnęłam ze zdjęć, ile się dało).
To, na co patrzymy, jest centrum kompleksu, czyli placykiem, wokół którego ustawiono oddzielnie budynki. Każdy przedstawia nieco inny styl.
Ten przypomina angielski dworek (szczególnie w tej aurze).
Tu bliźniacze budyneczki przypominające z kolei polski dworek
Ten budynek przypomina wypaśną śródmiejską kamienicę
Z kolumnami
A teraz ciekawostki - biały budyneczek skromnie ukryty za drzewami
obecnie służący za salę gimnastyczną - został zbudowany dla zupełni innych celów.
W 1929 roku Poznań gościł przez kilka miesięcy Powszechną Wystawę Krajową, prestiżowe wówczas wydarzenie. Centralnym miejscem stał się właśnie ów kompleks szkolny oraz specjalnie na tę okazję zbudowany pawilon Ceramiki Budowlanej. Co miłe, zaprojektowano go tak, żeby po wystawie nie trzeba go było rozbierać, ale aby mógł służyć szkole. Zaradność poznańska

Byłam przekonana, że budynki powstały oddzielnie, bo takie od Sasa do Lasa, a tymczasem okazuje się, że wyszły nie tylko w jednym czasie, ale i z deski kreślarskiej jednego architekta.* Był to Fritz Teubner, miejski architekt poznański, kompleks powstał ponad sto lat temu! (1908-13) i właściwie nietknięty zębem czasu, dotrwał do dziś.
Co ciekawe w projekcie, po pierwsze totalny miks inspiracji: "stylistycznie nawiązał do form renesansowo–barokowych (inspirowanych klasycyzującym barokiem północnoniemieckim i XVII-wiecznym barokiem holenderskim)." Wypas

Po drugie, pan Fritz stwierdził, że dzieci potrzebują powietrza, światła słonecznego i zieleni. Stąd taka przestrzeń i oddzielne mniejsze budynki zamiast jednego wielkiego gmaszydła. Taki układ nazywa się systemem pawilonowym i był często wykorzystywany przy projektowaniu... ośrodków zdrowotnych (bo pacjenci mieli podobne potrzeby). Pan Fritz zastosował go jako innowację, bo jeszcze wtedy nie był popularny.
Szkoła oczywiście przeszła wszelkie możliwe zawieruchy historyczne, a ich odbicie widać na przykład na tej autentycznej tabliczce:
Większość informacji wzięłam ze strony szkoły, na którą zachęcam. Piękne, jak podkreślają tradycje, bo mają być z czego dumni. Ciekawie ogląda się stare fotografie uczniów w niezmienionym do dziś ąturażu. I wzruszyłam się czytając te słowa:
"Gdzie szkoła dziadka bywa szkołą wnuka i prawnuka. [...]
Justyna Szcześniak-Burdziąg nauczycielka matematyki w SP 33 i ZSGL od 1989 r., wicedyrektor od 1999 r., absolwentka SP 33 z 1983 r., córka Barbary - absolwentki SP 33 z 1957r., matka Weroniki - absolwentki G 33 z 2011

Zespół Szkół nr 33, ul. Wyspiańskiego, Poznań
---------
* Rok później palce maczał także inny architekt, ale stworzył tylko jeden budynek, całość koncepcyjna leży w rękach Fryca.
http://33.poznan.pl/
-
Gość: Tak, stawianie granic jest ważne, ale też sposób ich stawiania ma znaczenie. Samo zwracanie uwagi nie zmienia poglądów, ale czasem tylko wywołuje nienawiść.
Sopot jaki jest, każdy widzi
Ale nie każdy wie, że są też jego inne oblicza.
Niedaleko Monciaka, przy ulicy Sobieskiego, wybudowała się taka ciekawa konstrukcja.
Trochę przeszklone
Trochę ażurowe
Trzeba być odważnym, żeby postawić to pomiędzy zabytkowymi willami
Ale trzeba przyznać, że nieźle się broni. Może dlatego, że lekki, jasny i niczego nie udaje
Dwa kolejne ustrzelone budynki sąsiadują z parkiem na ul. Kościuszki.
Na pierwszy rzut oka, wygląda to jak nie w Polsce. Gdyby ktoś mi powiedział, że jestem np. we Włoszech albo Francji, z miejsca bym uwierzyła.
Dużo bieli, trochę drewna. Z tyłu powinna być plaża, żeby tak dopełnić wrażenia wakacyjnych apartamentów.
Drugi budynek to prosta bryła, taki stereotypowy 'domek'. Ładnie się prezentuje i z daleka
I z bliska. Co przyjemniejsze, mieści się w nim pracownia architektoniczna.
Można bez betonowych tralek i złoconych lwów? Można
Ale nie każdy wie, że są też jego inne oblicza.
Niedaleko Monciaka, przy ulicy Sobieskiego, wybudowała się taka ciekawa konstrukcja.
Trochę przeszklone
Trochę ażurowe
Trzeba być odważnym, żeby postawić to pomiędzy zabytkowymi willami
Ale trzeba przyznać, że nieźle się broni. Może dlatego, że lekki, jasny i niczego nie udaje
Dwa kolejne ustrzelone budynki sąsiadują z parkiem na ul. Kościuszki.
Na pierwszy rzut oka, wygląda to jak nie w Polsce. Gdyby ktoś mi powiedział, że jestem np. we Włoszech albo Francji, z miejsca bym uwierzyła.
Dużo bieli, trochę drewna. Z tyłu powinna być plaża, żeby tak dopełnić wrażenia wakacyjnych apartamentów.
Drugi budynek to prosta bryła, taki stereotypowy 'domek'. Ładnie się prezentuje i z daleka
I z bliska. Co przyjemniejsze, mieści się w nim pracownia architektoniczna.
Można bez betonowych tralek i złoconych lwów? Można

-
Obiektyw-NIEJ: @jamnick: Co masz na myśli?
-
jamnick: Niektóre zdjęcia eksplodują.
-
Persephone: Ja powiem tak, jak mowia o Kunsthausie w Grazu-architektonicznie super, urbanistycznie hmmm (zwlaszcza ten pierwszy, reszta z otoczeniem nawet sie komponuje).
Niektóre z tych miejsc już nie istnieją, albo niedługo przestaną istnieć. Więc ku pamięci.
Ten statek będzie mi się śnił po nocach
Nasz środek transportu
Teraz jest tu modny klub, więc może te budynki nie zginą
Tu montowano bodajże Uboty
A to zdjęcie trochę osobiste. W tym białym budynku pracował mój dziadek
I na koniec, fantastyczne napisy
Stocznia Gdańska. Zdjęcia robione głównie z pokładu "ogórka", upalnym latem. Celowo nie poprawiane, żeby zachować ten klimacik
Ten statek będzie mi się śnił po nocach
Nasz środek transportu
Teraz jest tu modny klub, więc może te budynki nie zginą
Tu montowano bodajże Uboty
A to zdjęcie trochę osobiste. W tym białym budynku pracował mój dziadek
I na koniec, fantastyczne napisy
Stocznia Gdańska. Zdjęcia robione głównie z pokładu "ogórka", upalnym latem. Celowo nie poprawiane, żeby zachować ten klimacik

cd. wpisu http://kaarolcia26.pinger.pl/m/26767442
Greckie błękity, żeby rozproszyć szarości marca.
Grecja, wyspa uchodźców Kos
Greckie błękity, żeby rozproszyć szarości marca.
Grecja, wyspa uchodźców Kos
Ponieważ pogoda szara i trudno o szersze widoki, ostatnio wzrok zaczepia mi się o detale. Tak jak w tej fantastycznej kamienicy.
Są pszczółki, muszki, karaluszki.
Przyjemne wejście, nie zepsute reklamami.
Na froncie przefantastyczne buźki i data budowy kamienicy.
Powyżej, choć częściowo odpadnięte, ślady innych ozdobniczych zawijasów.
Ciekawa jest też sama sylweta domu, który od głównej strony prezentuje się masywnie
Ale na rogu, zgodnie z zasadami feng shui (żart, wątpię, żeby architekt akurat tą filozofią się kierował, choć kto go tam wie...)
mamy miły dla oka owal, a z tyłu spłaszczenie.
Gdańsk Wrzeszcz, ul. Dekerta/Małachowskiego
--------------
Są pszczółki, muszki, karaluszki.
Przyjemne wejście, nie zepsute reklamami.
Na froncie przefantastyczne buźki i data budowy kamienicy.
Powyżej, choć częściowo odpadnięte, ślady innych ozdobniczych zawijasów.
Ciekawa jest też sama sylweta domu, który od głównej strony prezentuje się masywnie
Ale na rogu, zgodnie z zasadami feng shui (żart, wątpię, żeby architekt akurat tą filozofią się kierował, choć kto go tam wie...)
mamy miły dla oka owal, a z tyłu spłaszczenie.
Gdańsk Wrzeszcz, ul. Dekerta/Małachowskiego
--------------
Ulica Gzymsików - jedna z najbardziej "sweetaśnych" nazw, jakie widziałam
A na niej nie mniej słodkie domeczki parterowe ze spadzistymi dachami.
Niektóre zamieszkane, inne nie.
Małe zakłady i sklepiki, jak na wsi. A to wszystko otoczone blokami osiedla
Jest kapliczka z Matką Boską. Co prawda tutaj zasłania ją częściowo samochód, ale zaświadczam na piśmie, że widnieje na niej niegramatyczny napis "Pod TwojĘ Obronę Uciekamy Się"
Jest też krzyż, dziś niefortunnie na środku skrzyżowania, kiedyś pewnie.. hmm... też na środku skrzyżowania ale mniejszych dróg.
Gzymsiki z tytułu mamy wyjaśnione, a teraz pora na resztę.
Na początku stał tu niewielki kompleks zabudowy, którego główną częścią była willa Heleny Modrzejewskiej, stąd nazwa "Modrzejówka". Potem postanowiono dobudować parę domków jako ówczesny TBS, co ciekawe, dla robotników katolickich (teren należał i obecnie znowu należy do Arcybractwa Miłosierdzia N.M.P. w Krakowie - wypaśna nazwa
). Była fabryka, ochronka, stajnie, boisko.
Została taka tablica.
A skąd Wajda? Tutaj kręcił zdjęcia do filmu "Katyń"
Kraków, dzielnica Krowodrza
PS. Witam po dłuższej przerwie, z nowymi pomysłami

A na niej nie mniej słodkie domeczki parterowe ze spadzistymi dachami.
Niektóre zamieszkane, inne nie.
Małe zakłady i sklepiki, jak na wsi. A to wszystko otoczone blokami osiedla
Jest kapliczka z Matką Boską. Co prawda tutaj zasłania ją częściowo samochód, ale zaświadczam na piśmie, że widnieje na niej niegramatyczny napis "Pod TwojĘ Obronę Uciekamy Się"
Jest też krzyż, dziś niefortunnie na środku skrzyżowania, kiedyś pewnie.. hmm... też na środku skrzyżowania ale mniejszych dróg.
Gzymsiki z tytułu mamy wyjaśnione, a teraz pora na resztę.
Na początku stał tu niewielki kompleks zabudowy, którego główną częścią była willa Heleny Modrzejewskiej, stąd nazwa "Modrzejówka". Potem postanowiono dobudować parę domków jako ówczesny TBS, co ciekawe, dla robotników katolickich (teren należał i obecnie znowu należy do Arcybractwa Miłosierdzia N.M.P. w Krakowie - wypaśna nazwa

Została taka tablica.
A skąd Wajda? Tutaj kręcił zdjęcia do filmu "Katyń"
Kraków, dzielnica Krowodrza
PS. Witam po dłuższej przerwie, z nowymi pomysłami


Mam plany na kilka cykli, więc nie odchodźcie od odbiorników!

Czasem apteka jest ostatnim miejscem do otrzymania fachowej pomocy...
https://prawierobiroznice.wordpress.com/2016/01/19/przed-uzyciem-nie-konsultuj-sie-z-farmaceuta/
https://prawierobiroznice.wordpress.com/2016/01/19/przed-uzyciem-nie-konsultuj-sie-z-farmaceuta/
-
Master of Disaster: @Obiektyw-NIEJ: A farmaceuci kochają te wszystkie "cosie" - na kaszel, katar itd. Zupełnie jakby mieli za pomocą jednego spojrzenia stwierdzić co komu siedzi w gardle/ nosie ;).
-
Obiektyw-NIEJ: @Master of Disaster: Masz rację, na dłuższa metę szuka się pomocy lekarza, ale przyszłam po DORAŹNE rozwiązanie, wiem, że są w sprzedaży różne maści, plastry rozgrzewające i ogrzewacze, nieraz z nich korzystałam. To tak, jak prosi się o 'coś na gardło' albo 'na kaszel'. Noszę bardzo ciepłe buty i kilka par skarpet. ;)
-
jamnick: "OK, już widzę podobne konwersacje w innych miejscach: Dentysta: „Ależ mnie też boli ząb, nie pomogę Pani”, Kosmetyczka: „Trądzik? A niech Pani spojrzy na MÓJ trądzik, chodzę z nim i nie zawracam ludziom głowy”, Hydraulik: „Pani, mnie ciągle coś cieknie i się nie uskarżam.” " Łzy. :D
Na budynku Polskiego Związku Wędkarskiego siedzą:
- pan Ptasior (nie wiem, jaki to gatunek, dla mnie może to być i rybitwa i mewa i albatros
)
- koniki morskie
- pan Mors
Sopot, ul 3 Maja
- pan Ptasior (nie wiem, jaki to gatunek, dla mnie może to być i rybitwa i mewa i albatros

- koniki morskie
- pan Mors

Sopot, ul 3 Maja
Prawdziwy oldskul. Na zdjęciach robił wrażenie, ale na żywo tym bardziej.
I w ogóle i w szczególe
Po prostu kosmos
Arena Poznań, zbudowana w 1974 roku.
I w ogóle i w szczególe
Po prostu kosmos
Arena Poznań, zbudowana w 1974 roku.
Uwielbiam źródła światła. Szczególnie latarenki.
W Kazimierzu
W Lublinie
W podlaskim Tykocinie
W niemieckim Burgk
W Kazimierzu
W Lublinie
W podlaskim Tykocinie
W niemieckim Burgk

Obiektyw-NIEJ

Obiektyw-NIEJ, Polska
O mnie:
Do niedawna nie korzystałam z Photoshopa ani filtrów Instagramu - moim orężem było oko i aparat w komórce 3,2 MPix.
Teraz sprzęt się zmienił: Lumia 925, ale nadal uważam, że najważniejsze jest dobre ujęcie, a drobny retusz jest najwyżej pomocą.
Motto: "Carpe diem" ... obiektywem
Strony WWW:
- prawierobiroznice.wordpress.com/ - Tu piszę
- piernikarium.blogspot.com/ - Toruń obiektywem
- https://www.facebook.com/ObiektywNiej - Fanpejcz na fejsbuniu ;)
Ostatnie komentarze
-
gość, 2 lata temu »
-
Komentarz od kala-k10, 4 lata temu »
-
Komentarz od muu., 4 lata temu »
-
Komentarz od jamnick, 4 lata temu »
-
Komentarz od tatanka, 4 lata temu »
-
Komentarz od cosmopolitan, 4 lata temu »
-
Komentarz od doll_divine, 4 lata temu »
-
Komentarz od muu., 4 lata temu »
-
Komentarz od muu., 4 lata temu »
-
Komentarz od Persephone, 4 lata temu »